sobota, 21 czerwca 2014

Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Tytuł: Koszmar z ulicy Wiązów
Kraj: USA
Rok produkcji: 1984
Reżyseria: Wes Craven
Scenariusz: Wes Craven
Gatunek: Horror

Główna obsada
Ronee Blakley (Marge Thompson)

Heather Langenkap (Nancy Thompson)

Robert Englund (Freedy Krueger)

Amanda Wyss (Christina "Tina" Gray)


Sądzę, że każdy, kto kiedykolwiek szukał jakiegoś horroru trafił na "Koszmar z ulicy Wiązów". Bez wątpienia pozostaje on bardzo znanym i cenionym już od wielu lat filmem. Jak już wiecie, został nakręcony w roku 1984, czyli 30 lat temu. Mimo to najwyraźniej nowoczesnym dziełom trudno jest dorównać kultowemu horrorowi, skoro do dziś dnia jedynie zyskał, a nie stracił fanów i co najlepsze - wciąż jest często polecany. To musi o czymś świadczyć, gdyż jak dobrze wiecie współcześni widzowie są bardzo wymagający i ciężko ich przestraszyć. 

Motywem przewodnim filmu są morderstwa podczas...snu. I nie, nie chodzi tutaj o zamaskowanego seryjnego mordercę czy jakiegoś potwora, który ni stąd, ni zowąd pojawia się pod łóżkiem czy w szafie bohaterów. Dokładniej chodzi o morderstwa we śnie. 

W większości horrorów czarny charakter "poluje" na swoją ofiarę. Próbuje ją znaleźć, przyczaić się, by skrzywdzić, a w rezultacie zabić. Tym razem "zdobycz" sama przychodzi do swojego oprawcy i nie ma na to żadnego wpływu. Za każdym razem, gdy zaśnie, pojawia się on - Freddy Krueger, postać w czerwono-zielonym swetrze, charakterystycznym kapeluszu, z poparzoną twarzą i rękawicą zakończoną czterema ostrzami, który został niegdyś spalony przez mieszkańców miasta za wielokrotne zabójstwa dzieci. 


Jeżeli umrzesz we śnie, umrzesz naprawdę...

Pierwszą ofiarą Freedy'ego przedstawioną w filmie jest niejaka Tina Gray, zwykła dziewczyna mieszkająca wraz z rodzicami w Springwood, przy tytułowej ulicy Wiązów. 
Po śmierci dziewczyny w zagadkę angażuje się jej przyjaciółka - Nancy Thompson, zupełnie nieświadoma tego, co spotka ją w najbliższym czasie. 

Nie oszukujmy się - na pewno nie jest to sztampowy horror, dlatego należy się wielki ukłon w stronę twórców filmu, za pomysł. W dzisiejszych czasach ciężko będzie spotkać równie oryginalny film, ponieważ większość opiera się na schemacie "mama, tata i dzieci wprowadzają się do nawiedzonego domu (oczywiście nikt z sąsiadów nie mówi o tragicznych morderstwach, które miały miejsce w danym miejscu kilkadziesiąt lat temu). A potem i tak wszyscy giną..." Wszędzie to samo. Jednak dzieło to jest kolejnym przykładem, że kiedyś twórcom bardziej zależało na pomyśle, bo ich możliwości (jeżeli chodzi o wykonanie) były ograniczone. Wiadomo, że w aspekcie efektów specjalnych i różnych tego typu rzeczy, film sprzed trzydziestu lat nie ma szans w porównaniu do współczesnych. Jednak było by to co najmniej nie na miejscu krytykować "Koszmar z ulicy Wiązów" za brak możliwości w czasach, gdy był kręcony. Zapewne z tego powodu nie wywołuje specjalnych "ciarek na plecach" przy oglądaniu. Nie mówię, że musi tak być w każdym przypadku, jednak ja nie odczuwałam żadnego strachu. Niemniej jednak w filmie ewidentnie widać uczucie w niego włożone. Wszystkie starania. I to właśnie czyni go wyjątkowym. 

Jako, że film odniósł niemały sukces, w roku 2010 inni postanowili go odtworzyć. Dokładniej mówiąc nagrać to samo, tylko "lepiej". Czy cel został osiągnięty? Moim zdaniem nie, jednak dziś nie o tym.


Chciałabym także pochwalić grę aktorską, wobec której nie mam żadnych zastrzeżeń. Żadna z postaci nie była sztuczna, wszyscy wiarygodnie oddawali odczucia towarzyszące odgrywanym przez nich rolom. Tak, jak już wcześniej wspominałam, oglądając w film rzuca się w oczy zaangażowanie. Wszyscy starali się jak mogli, by wszyło z tego coś niesamowitego. W moim mniemaniu opłaciło się to. 

Właściwie nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Sądzę, że napisałam o wszystkich najistotniejszych kwestiach mimo, że recenzja nie należy do tych dłuższych. 
Podsumowując - zachęcam do obejrzenia, naprawdę warto. I to chyba tyle ;D
Moja ocena : 8/10 (bardzo dobry)
_____________________________________________________________
Creepypasta na dziś: "Candle Cove"
Nie długa, przyjemnie się ją czyta. Opowieść o bajce, którą oglądali tylko nieliczni. Polecam przeczytać całą, gdyż właśnie koniec czyni ją niesamowitą.
Moja ocena: 9,5/10
Zapraszam także do czytania innych recenzji oraz creepypast na naszym drugim blogu ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz